Powierzyłam na czas przeprowadzki moje dwa Yorki w ręce niby zaufanej osoby mieszkającej w Elblągu. 22 lutego 2015 roku powiedziano mi, ze Fhilip wyszedł do ogrodu i zjadła go sowa albo lis. Nie widzialnym jego szczątków. Podejrzewam ze mógł być sprzedany np. właścicielowi piekarni bo bardzo chciał go mieć. Lekarz weterynarii powiedział, że nigdy nie słyszał żeby o godz. 22.00 psa zjadła sowa. Mam wiele zdjęć pieska. Miał wszyty pod skórę międzynarodowy czip identyfikacyjny. Ludzie, którzy zajmowali się moimi pieskami okazali się "przyjaciółmi" oszustami. Z mojego mieszkania ginęły rożne rzeczy łącznie z pieniędzmi. Poza nimi nigdy nikogo obcego nie było, nawet listonosza. Bardzo proszę o odpowiedź, w moich myślach on żyje tylko gdzie i u kogo. Termin skorzystania z oferty do uzgodnienia z Wykonawcą. Proszę o oferty.